Powalone przez wiatru silne ręce
Często wyrwane z korzeniami - wiatrołomy
Płaczą łzami żywicy roztrzaskane sosny
Lecz nikt nie słyszy ich skargi żałosnej
Drżą listki na brzozie
Jak skrzydła zielonych motyli
Zamarłe w przestrachu
Gdy się nad nimi pochylisz
Skrzypią drewniane wagony
Na zakrętach się chwieją
Kolejka zwalnia jak koń zmęczony
Który ścięte drzewa ściąga z góry
Palacz węgla dokłada
Dym z komina leci
Machają przez okna i śmieją się
Rozbawione dzieci
Pod mostkiem plusk wody słychać
Nad brzegiem odbite drzew cienie
A w płytkim potoku można
Zobaczyć suche kamienie