Droga pocięta niebieskimi cieniami drzew
Przebłyskuje jak wężowa skóra
W cętki, w pręgi, pnie się stromo do góry
Szum drzew potęguje ciszę
A biała płaszczyzna śniegu koi nasze nerwy
Droga do Kamieńczyka stroma i śliska
Lecz widok wspaniały nagradza
Nasz wysiłek i leczy zadyszkę
Oczy ze wzruszenia zalśnia czasem łzami
Rozbrykane dzieciaki cichną tu na chwilę
Pod opiekuńczymi skrzydłami swych matek
Kamieńczyk przywalony grubą warstwą śniegu
Szybkę w lodzie przebił i patrzy na ludzi
I coś tam cicho mruczy, sypiąc wód kaskadą
I mieniąc się jak barwna, kolorowa tęcza
Czeka ciepłych promieni, co go znow wyzwolą
Z lodowych okuć zimy i śniegowych toni
A teraz spada cicho w głąb białej przepaści
W którą strach nawet spojrzeć
Szklarska Poręba, luty 1980
Szybkę w lodzie przebił i patrzy na ludzi
I coś tam cicho mruczy, sypiąc wód kaskadą
I mieniąc się jak barwna, kolorowa tęcza
Czeka ciepłych promieni, co go znow wyzwolą
Z lodowych okuć zimy i śniegowych toni
A teraz spada cicho w głąb białej przepaści
W którą strach nawet spojrzeć
Szklarska Poręba, luty 1980
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz