środa, 25 września 2013
Liść
Niby motyl utkany z kolorowej tęczy
Wirujesz nad ziemią
Kręcisz się w ostatnim swoim tańcu
Paradny, oglądasz ziemię z wysoka
By potem ujrzeć ją z bliska
Drgasz w śmiertelnych podrygach
Na ostatnim akordzie wiatru
I umierasz ciszą upadku
Pośród swoich braci
Czasami cudem silnego podmuchu
Ożywasz na nowo
Wiersz Elżbiety Chabros
niedziela, 22 września 2013
Jarzębina
W zielonym gąszczu czerwień płonie
Błyszczy koralem kiść jarzębin
Tak kusi swoją żywą barwą
Że wchodzisz w gąszcz ten coraz głębiej
Już omotały cię gałęzie
Modrzewie głaszczą cię po twarzy
W zielonej ciszy niby świetlik
Czerwony koral cię prowadzi
Już go dotykasz, już masz w dłoni
Już zrywasz koralowe grona
Potem na szyi je zawiesisz
Będziesz prześlicznie przystrojona
Wiersz Elżbiety Chabros
Tak kusi swoją żywą barwą
Że wchodzisz w gąszcz ten coraz głębiej
Już omotały cię gałęzie
Modrzewie głaszczą cię po twarzy
W zielonej ciszy niby świetlik
Czerwony koral cię prowadzi
Już go dotykasz, już masz w dłoni
Już zrywasz koralowe grona
Potem na szyi je zawiesisz
Będziesz prześlicznie przystrojona
Wiersz Elżbiety Chabros
piątek, 20 września 2013
Spacer jesienny
Szeleszczą liście pod stopami
Kasztan ze stukiem głośno spadnie
Lubię po starym parku chodzić
Jesienią, przecież tak tu ładnie
Czerwono-złote drzew korony
Stoją dostojnie, uroczyście
W barwy jesienne ustrojone
Gubiąc powoli zeschłe liście
Wiersz Elżbiety Chabros
Lublin, 10 pażdziernik, 1980
środa, 18 września 2013
Barwy pór roku
Lecą liście złociste, wirują w przestworzu
Lśnią jak gwiazdy na niebie o wieczornej zorzy
Jedne ciężkie, brązowe, szybko mkną ku ziemi
Inne lekkie, złotawe, wirują w przestrzeni
I ścielą sie jak barwny, kolorowy dywan
I znów sie wznoszą w górę, gdy wiatr je podrywa
Złotawo-czerwonawa liściasta kurzawa
Jak mgła kolorowa na ulicę spada
Pokrywa scieżki, klomby i ogrody
A wszystko drży i tańczy jak symbol swobody
Lecą palczaste liście starego kasztana
Lecą postrzępione jarzebiny liście
A na drzewach zostają koralowe kiście
Czasem czerwone kulki opadłe na chodnik
Jak czerwone kwiaty mienią sie w kwietniku
Czasem kasztan zalśnił w słońcu
Brązem swego brzuszka
Uśmiechały się do niego pachnące jabłuszka
Zielone pozostają tylko igły sosny
Tylko one w swej barwie przetrwają do wiosny
Aby nie znikła zieleń w jesiennej powodzi
Brązu, złota, czerwieni
W zimie wszystko się zmieni
Zieleń przetrwa tę burzę tysiąca kolorów
Pozostanie na śniegu, na puchowej bieli
Jedna barwa zimy i zapowiedż wiosny
Gdy zieleń pod różnymi postaciami stanie
Gdy trawą się zazieleni, i drzewa i krzewy
Aż znów się rozszaleje barw wiosennych tęczą
Kwiaty wiśni, jabłoni co tak oczy nęcą
Tęcza kolory zmienia i w miesiącach słońca
Przygasza sie, przykrywa jak złota opończa
Aż z jesienią, jak malarz farby na palecie
Przykrywa ciemniejszymi tonami, jak w lecie
Jesień - mistrz wciąż złota, purpury dolewa
Aż buchnie z palety kolorów ulewa
I wyleje się z płótna, ze sztalug popłynie
I cały świat zatopi w barw cieplych krainie
Wiersz Elżbiety Chabros
Lśnią jak gwiazdy na niebie o wieczornej zorzy
Jedne ciężkie, brązowe, szybko mkną ku ziemi
Inne lekkie, złotawe, wirują w przestrzeni
I ścielą sie jak barwny, kolorowy dywan
I znów sie wznoszą w górę, gdy wiatr je podrywa
Złotawo-czerwonawa liściasta kurzawa
Jak mgła kolorowa na ulicę spada
Pokrywa scieżki, klomby i ogrody
A wszystko drży i tańczy jak symbol swobody
Lecą palczaste liście starego kasztana
Lecą postrzępione jarzebiny liście
A na drzewach zostają koralowe kiście
Czasem czerwone kulki opadłe na chodnik
Jak czerwone kwiaty mienią sie w kwietniku
Czasem kasztan zalśnił w słońcu
Brązem swego brzuszka
Uśmiechały się do niego pachnące jabłuszka
Zielone pozostają tylko igły sosny
Tylko one w swej barwie przetrwają do wiosny
Aby nie znikła zieleń w jesiennej powodzi
Brązu, złota, czerwieni
W zimie wszystko się zmieni
Zieleń przetrwa tę burzę tysiąca kolorów
Pozostanie na śniegu, na puchowej bieli
Jedna barwa zimy i zapowiedż wiosny
Gdy zieleń pod różnymi postaciami stanie
Gdy trawą się zazieleni, i drzewa i krzewy
Aż znów się rozszaleje barw wiosennych tęczą
Kwiaty wiśni, jabłoni co tak oczy nęcą
Tęcza kolory zmienia i w miesiącach słońca
Przygasza sie, przykrywa jak złota opończa
Aż z jesienią, jak malarz farby na palecie
Przykrywa ciemniejszymi tonami, jak w lecie
Jesień - mistrz wciąż złota, purpury dolewa
Aż buchnie z palety kolorów ulewa
I wyleje się z płótna, ze sztalug popłynie
I cały świat zatopi w barw cieplych krainie
Wiersz Elżbiety Chabros
niedziela, 15 września 2013
Wspomnienia z Sozopola
Z cichym szelestem drobna fala
Strzępi na brzegu białą pianę
Piasek z muszelek pokruszonych
Błyszczy tęczowo załamany
Na cyplu domki-krasoludki
Drzemią w przysiadzie przytulone
Czerwone dachy jednakowe
Patrzą tak samo w morza stronę
Na horyzoncie mały statek
Przyciąga oczy białą plamą
Mewy się ciągną za nim smugą
Kuszone pewnie świeżą rybą
Miesza się polska, znana mowa
Z trzepotem skrzydeł i mew krzykiem
Żeby nie skał obcych krajobraz
Czuł byś sie tak, jak nad Bałtykiem
Bułgaria lato ci przedłuża
Gorąco, chociaż września pora
Jak kolorowe suchorośla
Wieziesz wrażenia z Sozopola
Wiersz Elżbiety Chabros
Bułgaria, Sozopol, 27 września 1981
sobota, 14 września 2013
Bułgarski czterotakt
Słońce - złote krople co oblewają
Ciekłym miodem twoje ciało
I staje się złocisto-oliwkowe
A potem brązowieje jak dojrzewający kasztan
Woda - przeżroczysta na kilka metrów
Ukazująca zakamarki kamienistego dna
Łagodnie falująca i rozdzierająca
Na strzępy białą pianę
Piasek - przemielone wodą i wiatrem
Miliony muszelkowych istnień
Przy brzegu ostry i kańciasty
Dalej drobniejszy i starty na pył
Wiatr - muzyka wieczoru, grająca
Odgłosem fal, szumem gałęzi
Echem cykających świerszczy
Cichym trelem ptaków
Wiersz Elżbiety Chabros
Bułgaria, 27 września 1981
środa, 11 września 2013
Morze Czarne
Na skały wdziera się przemocą
Podnosząc grożnie białą grzywę
Ryczy złowrogo, hukiem straszy
Pianą pokrywa ostre głazy
Z gniewem się rzuca w białą kipiel
Co się odsłania, gdy odchodzi
Mokrymi śladami znaczy drogę
Kiedy powraca
Wypluwa ciemne wodorosty
Na brzeg piaszczysty, czarne morze
Białe glarusy tną horyzont
W poślizgu wody dotykają
Z łopotem skrzydeł wzlecą w niebo
Są też przyczyną silnych wrażeń
Robią konkurencje mewom
Swym krzykiem napełniają plaże
Wiersz Elżbiety Chabros
Bułgaria, 26 września 1981
niedziela, 8 września 2013
Babie lato
Snuje się nić babiego lata
Ponad polami wiatr ją niesie
Oplącze ścięte kłosy żyta
Zawiśnie na gałązkach w lesie
Na cienkiej kanwie pajęczyny
Rosa kropelki ponaszywa
Słońce w kolory je ubierze
Na wietrze drga jak istota żywa
Wiersz Elżbiety Chabros
piątek, 6 września 2013
Droga na Tarnicę
Modrzewiowe gałęzie
Zielonymi firankami
Nad ścieżki opadają
A gdy czasem się zdarzy
Że dotkną policzka
Czujesz chłodny aksamit na twarzy
Krzaki jagodowe zastępują ci drogę
Do rąk grona owoców się pchają
Żal z jagodziska odchodzić
Nawet w nocy ci zasnąć nie dają
Przez połonin obszary
Biegną do ciebie czary
I na falach traw cię unoszą
Płyniesz morzem zielonym
Ptasim głosem wiedziony
Radość w krtani wzruszeniem ściska
Ciagle naprzód i dalej
Coraz piękniej, wspanialej
Aż dopłyniesz do swego schroniska
Wiersz Elżbiety Chabros
Wetlina, 7 lipca 1982
środa, 4 września 2013
Chatka Puchatka
Na Przełęczy Wetlińskiej
Stoi chatka maleńka
Wśród ciszy bieszczadzkich połonin
Tętniąca życiem kropelka
Deszcze ją omijają
Nawet burze czasem oszczędzą
Otulona chmur białych opończą
Jak rozsnutą z owieczek przędzą
Zawieszona między niebem a ziemią
Przycupnięta na ostrej grani
Jest spełnieniem marzeń “wielbładów”
O spokojnej, cichej przystani
W dole światła Wetliny
Jak błędne ogniki zapalaja się i gasną
W górze na niebiańskich łąkach
Srebrnych gwiazd, stada się pasą
Ksieżyc jak stary baca
Na Przełęczy Orłowicza siada
Ogromny, pyzaty z dumą
Dogląda świetlistego stada
Czerwienią swojej tarczy
Rozmywa kolory nieba
Odcieni daje tak wiele
Że pędzla artysty trzeba
Jeszcze z dala słychać rżenie Erata
Kogut w stajence zapieje
Woda po kamykach bulgoce
Pozornie nic się nie dzieje
Zmęczona dziennym trudem
Szumem traw kołysana
Zasypia Chatka Puchatka
By zbudzić się jutro z rana
Wiersz Elżbiety Chabros
Wetlina, 18 lipca 1982
Wśród ciszy bieszczadzkich połonin
Tętniąca życiem kropelka
Deszcze ją omijają
Nawet burze czasem oszczędzą
Otulona chmur białych opończą
Jak rozsnutą z owieczek przędzą
Zawieszona między niebem a ziemią
Przycupnięta na ostrej grani
Jest spełnieniem marzeń “wielbładów”
O spokojnej, cichej przystani
W dole światła Wetliny
Jak błędne ogniki zapalaja się i gasną
W górze na niebiańskich łąkach
Srebrnych gwiazd, stada się pasą
Ksieżyc jak stary baca
Na Przełęczy Orłowicza siada
Ogromny, pyzaty z dumą
Dogląda świetlistego stada
Czerwienią swojej tarczy
Rozmywa kolory nieba
Odcieni daje tak wiele
Że pędzla artysty trzeba
Jeszcze z dala słychać rżenie Erata
Kogut w stajence zapieje
Woda po kamykach bulgoce
Pozornie nic się nie dzieje
Zmęczona dziennym trudem
Szumem traw kołysana
Zasypia Chatka Puchatka
By zbudzić się jutro z rana
Wiersz Elżbiety Chabros
Wetlina, 18 lipca 1982
poniedziałek, 2 września 2013
Gwiazda
Pewnego razu zabłyśnie gwiazda
Narodzi się jak nowe życie
Zagra nową melodię na magnetycznej fali
Melodia ta popłynie coraz dalej i dalej
Aż połączy się z innym tonem obcej gwiazdy
I z pojedyńczego tonu powstanie muzyka
Leci ku ziemi, ale jej nie tyka
Gra cały kosmos, wszechświat cały
Lecz tej niebiańskiej melodii
Nie słyszy człowiek mały
Zdarza się, że gwiazda znika
Milknie jej muzyka
Lecz zostaje w pamięci jak kolorowe baśnie
Tak ginie gwiazda, jak życie ludzkie gaśnie
A przed śmiercią potrafi akordem uderzyć
I uda się akordowi światło gwiazdy przeżyć
Przez chwilę, przez sekundę, chwali gwiazdy piękno
Aż zderzy się z innym dżwiękiem przestrzeni
Jak u strzaskanej gitary
Struny umarłej gwiazdy, pękną
Wiersz Elżbiety Chabros
Subskrybuj:
Posty (Atom)