niedziela, 18 sierpnia 2013

Echo


 Na poszarpaną grań błękitem
Opada niebo firankami
Drzemie w szczelinach skał ukryte
Echo płochliwe
Ktoś gdzieś zawołał
Kamyk potracił końcem buta
I wnet ożyły puste góry
Za jednym, drugi w dół poleci
Pociągnie inne i już sznurem
Pędzi lawina, dżwięczy, gra
Aż w dnie przepaści rozbije
się
Jak szkło zwierciadła prysła
Kamiennym śrutem legła w gruzy
Pył rozsnuwał
się nad zwaliskiem
Zakrywał wszystko szarym prochem
Aż znieruchomiał kształt lawiny
Lecz echo błądzi, grzmi odbite
Zwielokrotnione skał załomem
I przechowało krzyk lawiny
Jej grzmotu dźwięk i szum kamieni
Jak piorun w klatce uwięziony
Co wyjścia szuka, tłukąc w ściany
Tak ono dudni, wciąż odbite
Od głębi pieczar nieprzebytych
Aż przyduszone chmur zasłoną
Umilknie wreszcie zmęczone
Jak lew zdrzemnie
się, żeby znowu
Zbudzone nieostrożnym krzykiem
Przestraszyć głosem spotężniałym
Wzmocnione, skalnym żyć odbiciem
Lawina życie mu dodaje
Piorun go syci swoim gromem
Imiona dają zakochani
Echo zachowa wszystko w sobie
Jak pamięć gór zaklęta w kamień
Echo odpowie na pytanie
Przetworzy dźwięki, prześle słowa
Stary przyjaciel, dusza gór
Co postumenty skał ożywia
Bije jak serce, żyje, dudni
Wśród grani, hal i dzikich turni
        


Wiersz Elżbiety Chabros
Zakopane 1979
                                           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz