Mienią się góry kolorami
Poprzetykane nitką miki
Granity niby brokat złoty
Albo cygańskie lśnią kolczyki
Błękitne nocą, czarną sylwetką drą horyzont
Poróżowieją z rannym świtem
W mgły ustrojone welon
Co spływa w dół, ku ciemnym stawom
Okrywa wody płachtą mgławą
A obnażone górskie szczyty
Skąpane słońca promieniami
Dla jednych stają sie marzeniem
Dla innych łączą się z zachwytem
Kiedy wierzchołki pełne światła
W załomach jeszcze drzemie półmrok
Cienie się w mrokach skalnych kryją
Kreśląc po górach ciemne smugi
W złocie skąpane lśnią w południe
O zmroku w purpurowej szacie
Stoją, rubinem ciesząc oczy
I barwiąc chmury ponad sobą
Stopami zanurzone w mroku
Głowę w czerwonej topiąc barwie
Potem w fioletu ton przechodząc
Kolory gasną i płowieją
I szary pędzel wszystkie inne
Ucisza barwą swego tonu
I śpią już góry, otulone
Jak ciepłym szalem, białą chmurą
Nad którą ostre, skalne granie
Szafiry nieba noc ranią
Wiersz Elżbiety Chabros
Zakopane, 1979
Poprzetykane nitką miki
Granity niby brokat złoty
Albo cygańskie lśnią kolczyki
Błękitne nocą, czarną sylwetką drą horyzont
Poróżowieją z rannym świtem
W mgły ustrojone welon
Co spływa w dół, ku ciemnym stawom
Okrywa wody płachtą mgławą
A obnażone górskie szczyty
Skąpane słońca promieniami
Dla jednych stają sie marzeniem
Dla innych łączą się z zachwytem
Kiedy wierzchołki pełne światła
W załomach jeszcze drzemie półmrok
Cienie się w mrokach skalnych kryją
Kreśląc po górach ciemne smugi
W złocie skąpane lśnią w południe
O zmroku w purpurowej szacie
Stoją, rubinem ciesząc oczy
I barwiąc chmury ponad sobą
Stopami zanurzone w mroku
Głowę w czerwonej topiąc barwie
Potem w fioletu ton przechodząc
Kolory gasną i płowieją
I szary pędzel wszystkie inne
Ucisza barwą swego tonu
I śpią już góry, otulone
Jak ciepłym szalem, białą chmurą
Nad którą ostre, skalne granie
Szafiry nieba noc ranią
Wiersz Elżbiety Chabros
Zakopane, 1979
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz